tajgerowe coś.

Święta,święta i po świętach. Dla mnie tak szybko przeleciały, dobrze nie przełknęłam wafla,a tu już szkoła, testy,teściki,kartkóweczki... zlitujcie się :(( Ale jedyny fakt, który mnie w tej chwili pociesza jest to,że jutro zwalniamy się z ostatnich 2 godzin lekcyjnych i wybieramy się wycieczkowo do Lublina :) Może te 3 godziny łażenia po sklepach poprawią mi humor ;) 

Z moim aparatem jest coś nie tak, ładuje baterie dwa dni, aparat działa natomiast 3 dni..Bardzo denerwujące jest to,ze kiedy chce zrobić zdjęcia aparat musi się wtedy rozładować.Choć ja jestem po środku lasu, bez kurtki w ubraniach,które składałam parę dni i już na starcie przy pierwszym zdjęciu aparat się rozładowuje. Pewnie domyślacie się jaki może szlak trafić wtedy człowieka :/

Dlategoż i z tegoż powodu nie było notek, możliwe że się opuściłam w blogowaniu,a mówiłam,że zrobię recenzje, ale niestety choć wydaje się to prostsze od robienia stylizacji, to wcale tak nie jest :D 

Ale przejdźmy do sedna tego postu, a mianowicie chce pokazać moją miłość od przeszło 5lat.Mojego ukochanego Pana Domu i podwórka - Tigera( inaczej Tajgerka). Chyba jeszcze nie było okazji,aby Wam go pokazać :) Duży prężny kot nazywany także przez wszystkich Panem Ogoniastym. 

Ubóstwia serniki i jeść z talerza, chodzić po parapetach i szafkach kuchennych, przytulać się do ludzi i miałkolić przeraźliwie jak chce na dwór , a no i oczywiście jak na arystokratę przystało- spać na stole w jadali :) 

Tak to własnie on wygląda, w zimę chodzi i się zatacza( waży 5 kg :O) , a w lato z niego chudzinka :)


A na koniec,abyście nie zapomnieli,że blog prowadzony nie jest przez kota, a przez człowieka :) Moje zdjęcie :)))

W weekend postaram się zrobić fotki :)

A Wy macie jakieś zwierzę w domu ? :)